-Panno Marano proszę zająć swoje miejsce!-Niecierpliwił się nauczyciel.Dziewczyna podeszła do ławki.Chwile później zbulwersowany Rocky nie wytrzymał i wstał z krzesła.
-Nie,nie,nie ! To ja jestem panną ! Ona to skorpion,o!-Tłumaczył,kręcąc głową.
-No..a ja jestem baranem!-Odpowiedział Ell drąc się Rocky'emu do ucha.
-Taa..i dziwnym zbiegiem okoliczności wszystko się zgadza-Ross zaśmiał się pod nosem.
-Ej..ale mi się wydaje,że pomieszaliście te znaki zodiaku-Odezwała się Rydel robiąc dzióbek i trzymając się za podbródek rozmyślając głęboko.
-Uciszcie się natychmiast..bo zaraz wylądujecie w kozie!-Burknął pedagog poprawiając okulary.
-Niech pan nam nie grozi.Z tego co wiem jest tu pan od nauczania.Groźby są karalne-Prychnęła brunetka doprowadzając mężczyznę do obłędu.
-Panno Marano jeśli zaraz..
-Skąd wiesz,że panna?
-No przecież mówiłem,że ja jestem panną,no!-Krzyknął Rocky z drugiego końca sali.Zdenerwowany pedagog podszedł do gibiącego się na boki bruneta.
-Słuchaj mnie ty..-Zaczął łapiąc go za ramie.
-Proszę pana to nie jest seks shoop, proszę pana, niech pan się hamuję, proszę pana . Ja mam męża!-Rocky odwrócił się do Ellingtona.
- Czy ktoś ci moja słoninko dokucza?-Ratliff podwinął rękawy i groźnie spojrzał na załamanego profesora,który machnął ręką i podszedł do biurka.
-Powiedzcie dyrektorowi,że się zwolniłem!-Z kapitulował mężczyzna po czym wyszedł z klasy zostawiając wszystkich w osłupieniu.
-Hmmm no ale o co mu chodziło?-Riker podrapał się po czuprynie.
-Okres ma czy co?-Wtrącił rozbawiony Ross.
-Eh w dzisiejszych czasach ludzie nie potrafią edukować !-Rydel załamała ręce.
*****
-Heeej!-Do grupki nastolatków wepchnęła się Maddie wlepiając swe gałki oczne w Riker'a.
-Przepraszam cię bardzo,ale my tutaj mamy rodzinną naradę.Więc nie chce być nie miła,ale idź stąd laska!-Wywarczała Vanessa.
-hihihi Rikuś,ale ci się dzisiaj pięknie włoski układają wieeesz?..A i ta koszula też jest cudna wieesz? Pasuje ci do oczków wieeesz?-Piszczała podniecona blondyna ignorując wściekłą Ness.
-Wieeesz twoja grupa z angielskiego zaczyna już lekcje wieeesz? I lepiej,żebyś też już poszła wieeesz?-Przedrzeźniała ją zirytowana Delly.Dziewczyna na jej słowa szybko przytuliła Laurę i biegiem ruszyła do klasy.Ryd popatrzyła na nią nienawistnym wzrokiem,po czym otrzepała brunetkę z pozostałości po Maddie.Chwile później rozbrzmiał dzwonek na lekcje.Lau i Ross mieli muzykę, natomiast reszta zajęcia aktorskie.Rozdzieli się.Jedyna Laura beznamiętnym wzrokiem wpatrywała się w szkolną szafkę,wyjmując z niej powoli książki.
-Szybciej bo się spóźnimy!-Ponaglał ją zirytowany blondyn.
-Nie zależy mi!-Obojętnie wzruszyła ramionami.
-A jest coś na czym ci zależy?!
-Yup..na walnięciu cie w mordę!-Wrzasnęła i zamachnęła się.Ross był szybszy,zrobił unik.Niestety Laura przez przypadek walnęła nauczyciela plecakiem.
I to dość solidnie,bo aż się człowiek zachwiał.Rozszerzyła usta ze zdziwienia,a chłopak próbował powstrzymać śmiech.
-Zostajesz po lekcjach Lauro!-Oznajmił surowym tonem i po prostu odszedł.
-Widzisz! walenie mnie po ryju coś ci nie idzie..Laurooo-Pisnął,ponieważ dziewczyna sprzedała mu plaskacza.Złapał się za oblały pyszczek i zrobił podkówkę.Wściekli na siebie,ruszyli na kolejną lekcje.
*****
Te dwie godziny w szkolnej kozie ciągnęły się niemiłosiernie.Jednak teraz Laura była już wolna.Szkoła zupełnie pusta,taka ciemna.Trochę przerażająca.Wszyscy opuścili budynek,ale nie ona.Czuła się w nim tak obco.Tak jak we własnym ciele.Przechadzała się ciemnymi korytarzami,jeździła opuszkami palców po ścianach.Tak jakby chciała to wszystko zapamiętać.Kiedy to była sama w tak ogromnym pomieszczeniu,jej pod świadomość wariowała.Lekko zestresowana poprawiła torbę na ramieniu i weszła do jednej ze sal muzycznych.Instrumenty.To one rzucały się w oczy.Było ich tu pełno.Drżącą dłonią przejechała wzdłuż czarnego fortepianu,stojącego w rogu klasy.Bała się,jednak usiadła na taborecie i ze łzami w oczach spoglądała na klawisze.Dotykała je,zamykając przy tym oczy.Czuła obecność rodziców.Ich dotyk, ich miłość do niej i muzyki.Jedna łezka skapnęła na instrument.Laura drżącą ręką przycisnęła klawisze,z których wydobyła się melodia.Nie mogła uwierzyć w to co właśnie robi.Była niczym marionetka.Jakby ktoś kierował jej ruchami,uczuciami.Uwięziona we własnym ciele,z własnymi problemami,które powoli i stopniowo wykańczają jej słabą dusze.Po chwili przymknęła powieki grając nieco odważniej.Muzyka oplotła jej serce,trafiła do uszu,rozniosła się po całym pomieszczeniu.W jej głowie nie było nic.Kompletna pustka.Niepewnie zaczęła wydobywać z siebie nieco za chrypnięty głos.
-Skądś znam ten głosik!-Wyszeptał przymykając oczy.To wszystko było takie znajome.Pojedyncze obrazy przeleciały mu przed oczami,jednak nic konkretnego sobie nie przypomniał.Oparł czoło o ścianę,zamknął powieki i słuchał.Laura powoli kończyła.Zasłoniła usta drżącą ręką.
Była na siebie wściekła.Z furią uderzyła pięścią w klawisze fortepianu i wybiegła tylnymi drzwiami. Głośny huk dotarł do uszu blondyna.Chwycił za klamkę i po prostu wszedł do pomieszczenia.
-Wiem,że tu jesteś!-Krzyknął w przestrzeń.Sala jednak była pusta.Nie było jej.Nikogo nie było.Po tajemniczej dziewczynie,zostało jedynie dziwne ukucie w sercu Ross'a.Nic więcej.
*****
-Serio?No nie gadaj kobito!-Ekscytowała się Rydel-Ale w takim razie nie rozumiem czemu wbiegłaś do pokoju z płaczem?-Jej zapał lekko zmalał.Usiadła na podłodze,na przeciwko roztrzęsionej Laury.
-Nic nie rozumiesz-Pokręciła głową-Ja czułam się wtedy szczęśliwa,a nie powinnam się tak czuć-Wyszeptała ocierając łzy.
-Czemu?
-Rodzice nie żyją przez muzykę.Ona zabrała mi wszystko co kochałam-Spojrzała na blondynkę-To tak jakbym zdradzała rodziców.Nie mogę być szczęśliwa,nie zasługuje na to.To tak jakby ich śmierć już mnie nie obchodziła.Jakbym o nich zapomniała-Wychrypiała zaciskając dłonie.
-Lunia..każdy ma prawo do szczęścia.To,że ich już z nami nie ma..nie znaczy,że masz przeżywać to całe życie.Zawsze będziesz miała ich w sercu,a serce które kocha,nigdy nie zapomina-Powiedziała wpatrując się smutnym wzrokiem w przyjaciółke-Czy zgadzasz się z twierdzeniem,że czas leczy rany?
-Być może zmienia opatrunki,łagodzi ból.Ale wystarczy jedna,nieodpowiednia chwila,osoba czy słowo,żeby naraz oderwać wszystkie nagromadzone plastry.Wtedy znowu boli,tylko o wiele mocniej.Rany,gdzieś choćby głęboko pod spodem,są zawsze,do końca!-Syknęła patrząc beznamiętnym wzrokiem na rany po cięciach na swych nadgarstkach.
-To dlatego tak traktujesz Ross'a?-Podchwyciła Ryd.
-Proszę nie zaczynaj znowu tego tematu-Brunetka szepnęła zakrywając swoją twarz długimi,ciemnymi włosami.
-Lau..macie za dużo wspólnego,żeby nagle żyć osobno-Ciągnęła blondyna nie zwracając uwagi na protesty dziewczyny,która nie wytrzymała presji i wbiegła do łazienki.Przerażona Rydel szybko pognała za nią.
-Zostaw to!-Krzyknęła młoda Lynch,podchodząc do przyjaciółki.
-Daj mi spokój! Daj mi umrzeć!Chce iść własną drogą.Nie zmienisz mnie,nie sprawisz,że przestane to robić,nie wyleczysz mnie z tej pieprzonej depresji.Jestem chora,rozumiesz?-Wrzasnęła zaciskając pięści.Żyletka,którą trzymała w jednej z dłoni zaczęła wbijać się jej w skórę,powodując tym samym krwawienie.
-Jeżeli z tym nie skończysz,nie będę miała wyboru.Powiem o wszystkim Van!-Blondynka drżącym głosem,próbowała ją przekonać-Każdy ma gorsze chwile!
-Całe moje życie to jedna,gorsza chwila!-Syknęła w jej stronę-Wiesz,że mnie nie powstrzymasz.Jak nie dziś,to jutro.To nie uniknione-Dodała,a jej tęczówki pociemniały.
-Nie rób głupot!
-Głupotą jest to,że wciąż tutaj stoje,wciąż oddycham i wciąż zatruwam innym życie...Popatrz na to z innej strony jestem tylko jednym,nic nieznaczącym człowiekiem na tym wielkim świecie.Nie zrobi to żadnej różnicy!
-Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem,ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem!-Wybuchła Ryd.Pozwoliła łzom płynąć.Nie wycierała ich.Chciała,by Laura widziała jak bardzo boli jej cierpienie.
-Ja tak dłużej nie pociągnę,przepraszam!-Brunetka otarła policzki.
Rzucając żyletkę do zlewu,wybiegła z łazienki prosto do swojego łóżka.Zapłakana Rydel wystrzeliła z domu Marano.Biegła teraz ile sił w nogach.Cała roztrzęsiona wparowała do jego pokoju.
-Ross! Ona się zabije,rozumiesz!Zabije się!-Krzyczała krztusząc się łzami.Szarpała blondyna na różne strony,ciągnąc do wyjścia.
-Ryd..uspokój dupę i powiedz o co chodzi!-Próbował wyrwać się z uścisku siostry.
-Laura..ona!-Nie mogła złapać oddechu.Ten żar w klatce piersiowej,rozpalał wszystkie jej narządy.Słone łzy zamazywały jej obraz,a serce biło jak szalone.Nie wiedziała czy powiedzieć mu całą prawdę,czy tylko część.Nie chciała podejmować pochopnej decyzji.Wiedziała jednak,że jest on odpowiednią osobą,do której zwraca się o pomoc.
-Nie pozwól jej umrzeć!Proszę uratuj ją!-Załkała.Były to jej ostatnie słowa.Z nadmiaru emocji straciła przytomność,upadając prosto w ramiona brata.Ten przerażony reakcją siostry,położył ją na swoim łóżku,a sam wybiegł z domu.
-Van! gdzie jest Laura?-Zmachany wtargnął do domu Marano.Ta zdążyła tylko wskazać na schody i już go nie było.
-Hmm to było dziwnee-Popatrzyła na ślad kurzu,który zostawił po sobie blondyn.Vanessa wzruszyła ramionami i niczego nie świadoma rozwaliła się na kanapie w salonie.Tymczasem przerażony chłopak wparował bez pukania do pokoju brunetki.
-Co to do cholery jest?!-Wrzasnął,widząc coś błyszczącego w palcach dziewczyny.Ta przestraszona widokiem Ross'a zeskoczyła z parapetu upuszczając żyletkę.
-Wyjdź stąd!-Nie posłuchał stanowczego głosu brązowookiej.Podszedł do niej bliżej i chwycił jej dłonie.
-Zostaw mnie!-Pisnęła wyrywając się z jego stalowego uścisku.On jednak był nie ugięty.Mocno trzymał dziewczynę,kiedy to chciała go popchnąć,by dał jej spokój.Szarpnął ją w swoją stronę dość brutalnie.Jednak nie przestraszyła się go.Wiedziała,że nie byłby w stanie zrobić jej krzywdy.Na pewno nie fizycznej.
-Laura do jasnej cholery koniec z tym!-Zdenerwował się jeszcze bardziej widząc upór ze strony brunetki.Jednym zdecydowanym ruchem przyszpilił ją do ściany i chwycił jej ręce.Szybko podwiną rękawy jej czarnej bluzy.Doznał szoku.Był przerażony,wściekły,smutny.Do końca nie wiedział jakie emocje w nim buzowały.
-Tniesz się?Jesteś nienormalna!Powinnaś się leczyć!-Powiedział gniewnym tonem puszczając jej nadgarstki.Odsunął się od niej o krok,może dwa.
-Drwi z blizn ten,który nigdy nie zaznał ran!
-Co to znaczy?
-To oznacza,że nie wiesz co to bezsilność!Nie wiesz co to znaczy samotność,tak jak ja wiem.Co oznacza strata i ten pieprzony lęk przed nią!-Syknęła wpatrując się w niego pustym wzrokiem.Patrząc w jej oczy,nie widział już tego blasku,tej iskry radości.Nie widział nic,prócz bólu.
-Może i nie wiem!Ale to nie powód,żeby się ciąć!-Wyszeptał cicho-Gdzie jeszcze to robiłaś?Bo nie wierze,że tylko na nadgarstkach!
-Gówno cię to obchodzi-Prychnęła próbując grać twardą.Starała zapanować się nad piekącymi pod powiekami łzami,nad tą gulą w gardle,nad drżącymi ustami-Nie chce od ciebie żadnej litości.Zapomnij o tym i udawaj,że nie istnieje tak jak to robiłeś przez cały czas!
-To,że nie okazuje swoich uczuć wobec ciebie,wcale nie znaczy,że ich nie mam!Wręcz przeciwnie.Przerastają mnie!-Zbliżył się do niej i dotknął głębokich ran.Każda z nich miała swoją historie,każda była inna,ale każda miała na celu to samo.Mianowicie chodziło o skrócenie życia Laury,a najlepiej o jej śmierć-Nikomu nie powiem,ale musisz z tym skończyć!Ludzie mają o wiele gorsze problemy,jednak sobie radzą-Dodał nie spuszczając z niej wzroku.
-To jest moje życie,mój pokój i moja noga,która cię zaraz stąd wykopie jak sam nie wyjdziesz!-Krzyknęła popychając osłupiałego blondyna do drzwi-Zapamiętaj to sobie i więcej się nie wtrącaj.Nie potrzebuje niczyjej pomocy,a zwłaszcza twojej-Uderzyła go w tors,wypychając tym samym za drzwi,które po chwili zamknęła z hukiem.
Oparła się o nie,zjeżdżając na dół.Krąg osób,którzy wiedzą o tajemnicy Laury wciąż się poszerza,a to z pewnością nie cieszy dziewczyny.Czuła się taka bezradna.Jak mała dziewczynka,która musi sama pokonać wszystkie przeszkody.Dobrze wiedziała,że rani osoby,które chcą jej pomóc.Widziała łzy Rydel,jej ból i ten strach w oczach.I to było w tym najgorsze.Ona potrafi tylko ranić.Jej ciągłe cierpienie przenosi się na innych.Powoli podeszła do okna.Spojrzała w ciemne niebo,rozświetlone milionem gwiazd.
-Nocą wszystko jest bardziej!-Wyszeptała patrząc w górę-Boli bardziej,czujesz bardziej,myślisz bardziej,umierasz bardziej!-Mówiła jakby do siebie,ale wiedziała,że Ross wciąż stoi za drzwiami.Nie mogła mówić mu tego w twarz.Nie potrafiłaby.Po tym wszystkim co się stało-Bardziej nie masz sił!-Dodała przygryzając dolną wargę.Nie wiedząc co nią kieruje otworzyła drzwiczki,stojąc z osłupiałym blondynem twarzą w twarz.Lekko chwyciła go za ramię i wyprowadziła na dwór.Nic nie mówiąc szli przed siebie.Prosto do parku.
-Niebo jest ważne,cudowne i magiczne-Powiedziała kładąc się na trawie.Dokładnie tak jak wtedy z Agatą.Zdziwiony chłopak zrobił to co ona-Możemy patrzeć w górę codziennie.Nie ważne czy jest milion gwiazd,czy też dwie,lecz ważne jest to,że jest zawsze-Nie zważając na obecność blondyna,przymknęła oczy-Nie to co ludzie! Oni znikają,zostawiają nas,zapominają.A my?zostajemy i pamiętamy!I ta pamięć chyba najbardziej boli!-Wychrypiała patrząc w gwiazdy.
-Wszystko dzieje się po coś!-Zaczął Ross-Nie masz wpływu na to,czy świat zrobi ci krzywdę,ale masz coś do powiedzenia i możesz z tym walczyć! Więc czemu tego nie robisz? czemu dajesz mu tą satysfakcje?Chcesz mu pozwolić na przed wczesny sukces?-Zapytał szeptem,spoglądając na nią ukradkiem.
-Krok po kroku coś w nas umiera,wiara,nadzieja,nasze pragnienia! Nie potrafię wyobrazić sobie mnie bez tego ciężaru.Nie chce się wciąż użalać nad sobą,ale nie umiem zapomnieć o tym co było.Nie umiem być szczęśliwa.Nie potrafię kochać,rozumiesz?-Podniosła lekko głowę,przechylając ją w prawo,by lepiej dostrzec twarz chłopaka.
-Czemu zawsze ukrywasz co czujesz?Niby jest okay,ale wiem,że tam w środku rozpieprza cię!
-Nie lubię mówić o swoich uczuciach i tyle!-Beznamiętnie wzruszyła ramionami.
-To czemu teraz to robisz?-Zadał kolejne pytanie.Na które odpowiedzi nie znała nawet ona sama-Przepraszam,że nie potrafiłem z tobą rozmawiać.Przepraszam,że sprawiłem ci ból!Nie chciałem tego!Byłaś dla mnie ważna i zawsze będziesz.Nie zależnie od tego jak często będziesz mówiła,że mnie nienawidzisz.Ja będę.Bo prawdziwi przyjaciele są na zawsze-Wyszeptał spoglądając jej w oczy.Delikatnie dotknął jej dłoni,ściskając ją lekko.
Spojrzeli sobie w oczy.Jednak przeszłość nie pozwalała o sobie zapomnieć.Za bardzo ich to bolało.Więc odszedł.Po prostu odszedł.Zostawiając Laurę wśród jej naj ukochańszych gwiazd.
C.D.N
Przybywam do Was misie moje z rozdziałem.Nudnym i krótkim ale przynajmniej coś.Przepraszam,że jest taki beznadziejny ale szkoła wysysa ze mnie wszystko co dobre w człowieku.Jeśli macie jakieś uwagi to śmiało piszcie w komentarzu.Następny rozdział będzie na dniach.Jeszcze nie wiem dokładnie kiedy,ale na pewno nie długo.Zapraszam do czytania i KOMENTOWANIA.
Do napisania Słodka Nunusia :))
Ta ostatnia scenka między Raurą.....So sweet
OdpowiedzUsuńWow! Cudo <3
OdpowiedzUsuńO jeju jaki smutny rozdział :(. Prawie płakałam czytając, czekam na nexta. /Ania Truskawka.
OdpowiedzUsuńSmutny, ale świetny. Lubie smutne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńOstatnia scenka jest przesłodka! Ja nie mam szkoły, mam ferie i jestem happy:)
OdpowiedzUsuńTa ostatnia scenka jest taka słodka! A rozdział naprawdę świetny :D Czekam na nexta! ^^
OdpowiedzUsuńNiedawno skończyłam czytać gwiazd naszych wina i jeszcze dobrze nie zleciały ze mnie wszystkie emocje które towarzyszyły mi podczas pochłaniania każdej kolejnej strony. Twój jeden rozdział na nowo je rozbudził i dziękuję ci za to.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńSuper!!
OdpowiedzUsuńJest mega!
Boże,Ross się dowiedział!!!
Te ich rozmowy!!
Laura mu wszystko powiedziała!!
Chciałabym,aby oni byli razem,i żeby on ją powstrzymał.
Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
OMG z wrażenia nie mam siły aoisac koma, ale piszę,ostatnia scena cudowna *.* Raura
OdpowiedzUsuńJaki wspaniały ross w końcu się dowiedział, mam nadzieję że laura zmieni swój światopoglą.
OdpowiedzUsuńJejuu <3 Świetny , wspaniały :#
OdpowiedzUsuńRaura Yay ! Czekm na next :3 Wzruszyłam się :c
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńps . skąd pierwszy glif?
Ross ! Ross come back to Laura, ale już! Boski, kochana, świetny!!! Skądś kojarzę tą akcje na początku, wiesz może z czym, bo ja serio nwm... Okay, genialny i super, że Ross wreszcie się dowiedział... Nudny..?. Nudny... Ty się w czoło puknij, ty jesteś nudna, bo ciągle gadasz, że jesteś nudna, a nie jesteś nudna. Czekam na nexta :-)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny!!!!
OdpowiedzUsuńRoss przybiegł Lau na pomoc <3
Liczyłam, że ją pocałuje, ale nie można mieć wszystkiego :(
Czekam na next!!!
Boże jaki prawdziwy o cudowny, ross się dowiedział w końcu! *.* oby zrozumieli co ich łączy
OdpowiedzUsuńOjjjjjj aż chcę mi się płakać !!!!!! Biedna Lau ,biedny Ross bo o nim też nie można zapomnieć ,on też cierpi ,też jest mu ciężko ,też go o dobija ,też go to niszczy może woniej niż Lau ale jednak jakaś część jego duszy już umarła razem z odejściem jej ,i nadal powoli ,powolutku umiera ,ta martwica jego duszy ciągle się rozprzestrzenia ,ciągle sprawia spustoszenie w jego sercu ... Pomimo tej maski on także traci siłę na życie tylko że on tego do siebie nie dopuszcza ,on wmawia sobie że ona nie jest mu do niczego potrzebna ,że nic dla niego nie znaczy ,że bez niej też daje radę ,że ona go nie obchodzi ,że jest tylko zbędnym balastem ,niepotrzebnym kolcem na róży ,która jest jego życiem a ten kolec sprawia tylko ból i cierpienie ,sprowadza problemy i nieszczęścia ,więc po co ma istnieć ,po co ma tkwić na tej róży przecież lepiej ją odciąć ... Tylko że on nie wie ile dla niego znaczy ten kolec , jak bardzo jest dla niego ważny ... Ale pomimo tego wszystkiego ,pomimo jego wszelkich starań zapomnienia o niej jego serce wciąż pamięta ,ona ciągle istnieje w jego sercu , ma tam swoje stałe ,niezmienne miejsce ,którego nikt jej nie zabierze ,które zawsze będzie tylko jej ... A on doskonale o tym wie ,ale nie chce się przed samym sobą przyznać ,wypiera to ... Tylko ze to nic nie daje ... I to jest piękne ... Ta jego wieczna miłość do niej jest po prostu nie do opisania ... Tego nie da się opisać słowami ... To jest coś co trzeba przeżyć samemu ,inaczej nie da się tego pojąć ... Niektórzy sądzą że taka miłość zdarza się tylko w bajkach ,kto wie może i mają rację ,ale ja jednak w to wierzę. Chodź sama nigdy jej nie przeżyłam to sądzę że prawdziwa bezwarunkowa miłość jest możliwa pomimo to co mówią inni ludzie ,takie jest właśnie moje zdanie. Może to i tylko wymysły jakiejś głupiej ,naiwnej smarkuli ,która naoglądała się zbyt dużo Disney ' owskich filmów ale takie jest moje zdanie którego nie zmienię ,przynajmniej nie mam takiego zamiaru. I dlatego właśnie sadzę iż twój blog jest wspaniały ... Jest taki ponieważ on właśnie taką miłość przedstawia , opowiada o tym wszystkim w dość nietypowy sposób - cudowny sposób ... Jest wręcz na nim oparty ... Masz prawdziwy talent zapamiętaj to na cale życie , i nigdy w to nie wątp ,choćby nie wiem ile osób ci wmawiało że jest inaczej ... Taka rada na przyszłość. Mam nadzieję że przydatna ... Sama się nią kieruję ,staram się nie zważać na innych i nie przejmować ich opiniami ... Choć powiem ci że słabo mi to wychodzi ... No cóż ja jeszcze nie opanowałam tej trudnej sztuki ,ale mam nadzieję że tobie się uda. Rozwijaj dalej ten talent ... Nie zaprzepaść tego ,walcz ,doskonal i rozwijaj tą pasję ! Bo warto ! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
i
Czekam na next ,kto ? To już nie jest ważne... Ale powiedźmy że twoja cicha wielbicielka... <3 :*
Ojej...*-*
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest...po prostu piękny ;')
Dobrze, że Ross dowiedział się o tajemnicy Laury...i że próbuje jej pomóc ;>
Tylko Ross potrafi pomóc Lau, ale ona o tym nie wie, i zwyczajnie nie pozwala sobie pomóc...
Mam nadzieję że uda mu się pomóc dziewczynie ; 3
Może Laura zmieni swoje podejście do życia...? Oby :)
Czekam na next i dużo weny życzę ♥
Awww *.*
OdpowiedzUsuńJaki kochany, w końcu ross się dowiedział, tylko na to czekałam, mam nadzieję że lau się zmieni
Coraz lepsze te rozdziały. Świętnie :)
OdpowiedzUsuńWow *-*
OdpowiedzUsuńKażdy rozdział coraz lepszy...
Wreszcie Ross się dowiedział ^.^
Czekam na następny :)
zawalisty rozdział:D tyle uczuć xD
OdpowiedzUsuńoby Laura i Ross coraz bardziej zbliżali się do siebie :D
czkam an next oby jak najszybciej xD
Mega....no cudo po prostu !
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz talent ^^
Tyle emocji....;')
Czekam na next, pisz jak najszybciej ;D
Kiedy będzie next? Kochaaam twojego bloga, nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńWidać ze ktoś tu ogląda pamiętniki wampirów ^^
OdpowiedzUsuńRozdziała świetny :D
kiedy next?
OdpowiedzUsuńPłakałam gdy go czytałam. To co on pokazuje jest cudowne ona cierpi i to widać a on... nie potrafie tego odpowiednio sformułować
OdpowiedzUsuńAle to nie chodi o to co jest napisane tylko jak czytając ten rozdział widać po utorze że czuje te wszystki emocje o których pisze. Miałam dodać link do mojego bloga ale nie potrafie za bardzo ten rozdział jest cudowny bym go psuła jakimiś reklamami bo inaczej tego nie sformułuje. Wiem że ten komentarz jest bez sensu ale ja poprostu pisze to co myśle i czuje.
Dziękuje za tak cudowny rozdział.