sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 17

Impreza trwała w najlepsze.Rocky i Ellington jak poszli tak nie wrócili.Jednak zza jedną ze ścian wydobywały się dziwne ..dwuznaczne odgłosy.Wydobywane raz przez chłopców,a raz przez lamę.I tak w kółko.Nawet nie chce wiedzieć co oni tam robią i co z tego wyjdzie.Natomiast Rydel i Vanessa wraz z nowym członkiem klubu morderców poszli wcielać swój plan w życie.A Ross? Biedak wciąż wisiał na tym suficie i nawet nikomu nie przeszło przez myśl,aby go stamtąd ściągnąć.
-AAAA people dawać mi tutaj odkurzać w trybie NOW-Darła się Laura stojąc przy zlewie i wręcz wkładając oko do otworka,do którego przed chwilą wleciała bransoletka Marano.Przy załamanej dziewczynie natychmiast pojawił się Riker z odkurzaczem na plecach.
-Jak można tą bransoletke ze zlewu wyciągać odkurzaczem....to normalnie logika ludzkości jest..-Nic więcej nie mówiąc rzucił jej ten odkurzacz.Zmartwiona Laura włożyła rurę od odkurzacza w mały otworek..Coś jednak nie pykło,gdyż rura utknęła w dziurce.
-AAAAA...help meeeee-Piszczała ciągnąc metalową rurę do siebie...Blondyn stojący obok nie był jej dłużny...Chwycił brunetkę za biodra i razem z nią siłował się ze zmutowanym odkurzaczem.Walka trwała zaciekle...Po domu rozchodziły się różne dźwięki..zaczynając od jęków,różnego rodzajów stęków,dziwnych wręcz przerażających śmiechów dochodzących z góry.Pewnie Rydel.Kończąc na krzykach rozpaczy Riker'a i Laury.Ross słysząc to wszystko miał wielką ochotę walnąć sobie ręką w czoło..jednak zrobić tego nie mógł bo wciąż wisiał na tym suficie.Co jakiś czas kołysząc się .Zapewne przez Ryland'a,który urządził lodowisko na dachu.
- Nie lękajcie się...mamusia nadchodzi-Ni stąd ni zowąd w kuchni pojawiła się Vanessa w pozycji statuły wolności,trzymając swą wierną Tośkę wysoko uniesioną w górę.Wręcz rzuciła się na zlew i podniecona zaczęła bić rurę od odkurzacza,żeby się połamała.Była twarda,nie przyjmowała do swej wiadomości porarzki.Walczyła w pocie czoła..Riker co chwile wycierał spływające po jej twarzy kropelki potu. Nagle Vanessa skamieniała..Popatrzyła na Tośkę,a jej oczęta wypłynęły na wierzch.Zobaczyła,że jej siekiera ma mały zarys.Dostała ataku paniki.Wybiegła z kuchni taranując przy tym Laurę i Riker'a.Rzucała się po całym domu szukając apteczki z pianą w pysku,tłucząc przy tym kilka szyb.Tak się kobieta załamała,że nie zauważyła wiszącego Ross'a przez co wpadła na niego,przecinając niechcący węzły.Chłopak upadł na podłogę.Ta jednak nie przejmowała się nim,tylko wykręcała numer na pogotowie.
                                                                  ****
Po długiej i jakże męczącej akcji ratunkowej Vanessa dostała skierowanie na badania psychiatryczne.Ahh streszczę tą historię.Po tym jak wykręciła numer na pogotowie i powiedziała,że jej siostra zchodzi na zawał,karetka pojawiła się natychmiastowo.Jakąż to niespodzianką było dla lekarzy kiedy to dziewczyna kazała im ratować siekierę,a nie człowieka.Kiedy odmówili ta wpadła w szał..Z furią wrzeszczała na sanitariuszy,którzy nie bardzo wiedzieli co mają zrobić.Dla świętego spokoju owinęli bandarzem Tośkę,a jeden z nich wypisał czarnowłosej skierowanie do szpitala psychiatrycznego dla obłąkanych.Gdy już lekarze opuścili dom...Van niczym z procy poleciała do pokoju Rydel,by położyć chorą Tośkę do łózia.
-A ja wciąż nie odzyskałam swojej bransoletki-Żaliła się Laura pijąc kolejny łyk piwa-Toć to tragedia jest...hlip,hlip..widzicie te łzy ?-Spytała siedzących koło niej Maddie i Danny'ego.
- Nie hlipaj tak laska-Blondynka przytuliła przyjaciółkę dla otuchy.
-Ona teraz jest w lepszym świecie-Wtrącił się czarnowłosy klepiąc brunetkę w ramię.Spojrzeli na parkiet...Jake wywijał tyłkiem jak zawodowiec.Teraz tanecznym krokiem podszedł do przyjaciół.
-Siema friends...idziemy densować-Udawał mima i za pomocą niewidzialnej liny przyciągnął do siebie Maddie i Danny'ego.Laura jednak nie ruszyła się z miejsca.
-Idźcie sami...ja mam żałobę-Zrozpaczona dotknęła czoła ręką.Już po chwili szaleli na parkiecie.Lau lekko chwiejnym krokiem poszła do kuchni po kolejną dawkę alkoholu.Zobaczyła w niej Ross'a siedzącego na blacie,który pochłonięty był piciem piwa.
-Co ty tu robisz?-Nieco zamulonym wzrokiem spojrzał na dziewczynę.
-Stoję..a raczej gibam się na boki...hihihihi-Slalomem podeszła do chłopaka,wskakując na blat ,zajmując tym samym miejsce koło niego.Blondyn nic nie mówił..Chciał kolejny raz się napić,jednak Laura zabrała od Ross'a butelkę upijając z niej łyka.
-Ty kradziejko ty...-Z powrotem dostał swoje maleństwo do rączek.Przez chwile nie wiedział co ma powiedzieć..Jednak duża ilość alkoholu we krwi dodała mu odwagi-Jak mogłaś mi to zrobić..-Wyszeptał z wyczuwalnym żalem biorąc kolejnego łyka.Marano spojrzała na niego przez chwilę nie wiedząc o co może mu chodzić.Szybko jednak domyśliła się na jaki temat zeszła ta 'rozmowa'.
-Nie wiesz wszystkiego-Powiedziała otwierając nową butelkę-Dla mnie też nie było to łatwe..ale chyba najrozsądniejsze-Dodała, połykając chłodną ciecz.
-Pff-Prychnął-Najrozsądniejsze?...chyba się nie słyszysz...Odcięłaś się ode mnie,od wszystkich właściwie...a ja przez ciebie ..-Zaciął się na chwilę...wziął kolejnego łyka-A ja przez ciebie już nie mogę pisać piosenek,nie potrafię zagrać na gitarze...nie potrafię nawet dobrze poprowadzić chóru...Odkąd odeszłaś nie mogę przypomnieć sobie jak znowu pokochać muzykę....chcę znowu czuć ją w sercu..rozumiesz?...ale nie potrafię-Dodał tak jakby zagubiony.Ponownie się napił.To samo uczyniła Laura.
-Nie obwiniaj mnie o wszystko co złe-Syknęła-Ja ci wcale nie kazałam zapomnieć o muzyce...to,że ja to zrobiłam to tylko i wyłącznie moja sprawa..mój problem...zresztą co ja pieprze..przecież to ja jestem tym problemem-Spojrzała na blondyna,który uważnie jej słuchał-Jestem największym błędem jaki kiedy kolwiek powstał...
-Wait what?-Ross potrząsnął lekko głową-Uważasz się za błąd?..myślałem bardziej,że za dziewczynę,która myśli,że jest lepsza od innych...dlatego wszystkich odtrąca-Brązowooka słysząc jego słowa prychnęła cicho i ponownie się napiła-a co jest inaczej? Tylko mi nie mów,że jesteś samotną i zagubioną dziewczynką...stale widzę jak śmiejesz się z czyjegoś nie szczęścia...a mojego to już najbardziej-Westchnął przeczesując palcami swe gęste włosy.
-Nie zawsze smutek poznasz na twarzy,gdy z oczu łzy się poleją..bo czasem w sercu łamie się życie,a jednak usta się śmieją-Szepnęła spoglądając ukradkiem na zdziwionego Lynch'a.
-Wow...to głębokie było...takie prawdziwe-Powiedział trzymając butelkę-Tęsknie za tobą...bardzo-Wychrypiał..ciężko było mu spojrzeć w oczy Laury,które teraz powiększyły się jeszcze bardziej.Szkoda tylko,że stać ich na tak szczerą i spokojną rozmowę tylko wtedy kiedy są nieźle upici i nie myślą racjonalnie.W końcu to zrobił...spojrzał w jej brązowe,pełno bólu i goryczy oczy.Wpatrywali się w siebie dość długo.Byli bardzo blisko.Ich szyje czuły nawzajem swoje przyśpieszone oddechy.Laura nie wiedząc co nią kieruje wpiła się w gorące usta Ross'a.Nie było w tym geście,ani grama zawahania.Chłopak objął brunetkę w pasie,sprawiając,że jej bluzka lekko uniosła się do góry.Już po chwili siedziała na jego kolanach.

Wymieniali się pocałunkami...nie należały one do delikatnych,ani romantycznych.Były stanowcze i zachłanne.Tak jakby czekali na to od dawna.Tak jakby w tej,krótkiej chwili chcieli wyrazić wszystkie swoje uczucia,emocje,które nimi targały.Laura lekko pchnęła Ross'a co sprawiło,że prawie leżał na blacie...Podobało mu się to.Bardzo.Swoimi dłońmi błądził po rozgrzanym ciele dziewczyny.Oderwał usta od jej szyi i ponownie wrócił do jej pełnych ,rozgrzanych ust.Swym językiem przejechał po dolnej wardze brunetki,prosząc o więcej...Marano rozchyliła usta...dając blondynowi to o co prosił.Momentalnie ich języki splotły się ze sobą.Było im coraz bardziej gorąco...świat zaczął wirować.Może od nadmiaru alkoholu.Brązowooki nawet nie zauważył jak wypuścił z rąk butelkę,która przy spotkaniu z podłogą roztrzaskała się na miliardy małych kawałeczków rozlewając to co miała na dnie.
-O GOD...ja się chyba uchlałem na śmierć-Pisnął Rocky..szturchając równie zdziwionego Ellingtona.
-Stary...oni się kissają...ONI ?-Szepnął Ell rozdziawiając jeszcze szerzej buzie.
-Na świętego żelka...toć to jest...DZIWNE...mega dziwne-Odparł sprzedając sobie plaskacza-A moze mamy zwidy po piwie...wiesz sporo tego wychlaliśmy...-Zasugerował i ponownie walnął się w facjatę.To samo uczynił Ratliff.I teraz tak stali w progu lejąc się bezustannie po mordzie...strzelali sobie w pyśka bez zawahania,a tuż obok nich na blacie para pijanych nastolatków pogrążała się w coraz to namiętniejszych pocałunkach.
-Nope...to nie sen...ani żadna schizofremia...nic nam się nie wydaje...to jest REAL!!!-Rocky z podniecenia zaczął potrząsać przyjacielem-Ja też tak chce!!!-Piskał jak małe dziecko chcąc dostać lizaczka.
-O GOD...ja się szoknęłem lekko-Wydusił z siebie Ratliff...to co zobaczył odebrało mu mowę..a to co robił z nim jego towarzysz sprawiało,że chłopakowi zebrało się na wymioty.
-Nie miotaj tak mną,bo zwrócę-Pisnął nieobecny...
                                                                            *****
Co działo się dalej w te szaloną noc...nikt nie wie.Większość imprezowiczów chrapała sobie teraz w przeróżnych miejscach.Ryland wraz z ludzmi zasnął na dachu w stroju łyżwiarki figurowej,Rocky z Ellingtonem uwieszeni byli na swej wiernej lamie,a Ross spał rozwalony na całej kanapie...Nie było śladu tylko po pewnych dziewczynach.Rydel,Vanessa,Maddie i Laura zniknęły gdzieś w tajemniczych okolicznościach.Zaspany Jake po maszerował do łazienki.Otworzył drzwi,a to co tam ujrzał momentalnie go rozbudziło.
-AAAAAAAAAAAAAAAAA!!-Jego krzyk przerażenia i zdziwienia obudził większość ludzi.
-Zamknij ryj gównie-Warknął Ross rzucając w niego zepsutą baterią -Czego tak drzesz tą mordę...łeb mi pęka-Fuknął obrażony .
-Booo...w waszej łazience śpi nagi kowboi...a ja chciałem tylko iść oddać mocz...Ej czy on ma na sobie moje majtki?-Przerwał by zajrzeć sobie do spodni-Hmm tak to moje majtki....ale why ma je na głowie?-Ręce mu opadły,a zaspany Ross podszedł do niego.
-I czemu ma na klacie napisane Teksas...i to w dodatku czerwoną szminką ?-Zmrużył podejrzliwie oczy-Co tutaj się działo na gumisie..
-No wiesz...jest kowbojem...no z zachodu..no nie -Jake chciał zabłysnąć swą mądrością..Ross spojrzał na chłopaka i zdzielił go w łepetynę.
-Ty się lepiej nie udzielaj-Spojrzał groźnie na bruneta i rozejrzał się po pokoju... Niezły bajzel zostawili.
- A gdzie jest Riker?-Zapytał na głos,drapiąc się po blond łepetynie...Nie zwracając uwagi na skaczącego koło niego Jake,wyruszył szukać brata.Najprostszym sposobem było pójście do pokoju najstarszego...Gdy Ross znalazł się już na górze...
-Hmm Rydel nie będzie zachwycona...to już trzecie drzwi połamane w tej chałupie-Mruknął do siebie,podnosząc z podłogi stanik..
-O Bożeno najświętsza co to do cholery jest?-Ryknął na cały głos...W pokoju Rikera zobaczył gromadne dziewczyn...Nie wszystkie były ubrane,a najstarszy spał sobie spokojnie pośród nich.No właśnie spał!!!
-Wytłumaczysz mi why tyle tu tych girlsów?-Zapytał młodszy.
-Of course!-Pisnął rozglądając się po pomieszczeniu-A przypomnij mi ...gdzie jesteśmy?
-Czy ty coś pamiętasz?
-Nope-Pokręcił głową,a załamany blondyn zdzielił brata stanikiem..zapewne jednej z dziewczyn śpiącej właśnie bez NIEGO.
-Ale spokojnie...Ryd na pewno będzie wiedziała coś my tu wczoraj wyprawiali..A więc chodzimy do naszej sister!-Rozkazał wypychając brata z pokoju.
-Ej... nie klep mnie tam-Pisnął Ross i zrobił foch dzióbek.
                                                                                   *****
-I jak ...znalazłeś?
-Nope..szukałem wszędzie...w pokoju...w łazience...przed lustrem-Riker skupiony liczył na palcach-No nie ma ich no nigdzie no!-Tupał nogą-O GOD ..a co jeśli coś im się stało?..przecież to takie delikatne dziewczynki,hlip,hlip...
-Riker ty czubie..ogarnij się...-Ross patrzył na rozpaczającego brata-One wszystkie razem wzięte są jak bomba,do której lepiej się nie zbliżać...bo jeśli to zrobisz ona wybuchnie..a co za tym idzie my razem z nią...rozumiesz?...together!-Gestykulował rękami-Ja pamiętam WSZYSTKO co robiłem na bibce...Everything...niestety...
-To gadaj skąd wzięły się u mnie wszystkie moje byłe laski....jeśli Van to zobaczy to ja nie żyje ...rozumiesz mnie...ROZUMIESZ-Spanikowany zaczął potrząsać Ross'em,któremu powoli zbierało się na wymioty.
-Why się tak tym przejmujesz...z tego co wiem nie jesteście together...
- I co z tego...wali po mordzie wszystkie dziewczyny,które się do mnie zbliżają,bo uważa,że nie są dla mnie-Starszy zaczął obgryzywać paznokcie.
-Wyluzuj się trochę...nikt cie nie zabije..
-Ale co gnije?-Spytał Rocky równocześnie z Ellem wieżdżając do kuchni na swej lamie.Bliźniacy.
-Umyjta se uszy debile...-Wrzasnął Ross i zadzwonił telefon...Szybko odebrał..
*Hallo? Ryd? O GOD gdzie ty jesteś?...
*No wiesz...Jesteśmy w Paryżu..Tak się jakoś złożyło,że wsadzili nas do więzienia..Przyjeżdżajcie tu natychmiast bałwany i nas wyciągnijcie-Wrzasnęła przez telefon.
*Yhmm...wait what?Paryż ? seriously? -Usłyszał,że ktoś wyrywa Delly telefon.
*Słuchaj ty szujo biała-Oho Laura się dorwała..Pomyślał-Przyjeżdżajta tu i koniec kropka!!!!
*Of course...bawcie się dobrze ee-Wykrzyknął radośnie i nie zwracając uwagi na groźby dziewczyn,zakończył rozmowę.Spojrzał na zaskoczonych braci.
-Girlsy są w Paryżu na kursie z bagietek,o-Skłamał-Wrócą za dwa tygodnie!-Chłopcy słysząc to złapali się za ręce i zaczęli skakać ze szczęścia,a koło nich Bogdan,czytaj lama bliźniaków.Jedyny Ross w zamyśleniu stał i zastanawiał się skąd dziewczyny wzięły się w Paryżu i co takiego ZNOWU zrobiły,że wsadzili je do więzienia.
C.D.N

Witajcie miśki moje kochane...Paczajcie i bądzcie ze mnie dumni...Wstawiłam JUŻ rozdział...Czy wy to rozumiecie?O Bożeno..To cud..Miałam niesamowitą wenę..która właśnie odleciała..Life is brutal.Jeśli podoba Wam się rozdział skomentujecie...jesli Wam się nie podoba też skomentujcie mówiąc mi co jest źle i wgl...Dobra nie zanudzam...Postaram się napisać szybko kolejny rozdział.

Do napisania Słodka Nunusia :))

15 komentarzy:

  1. Zawitalam tu pierwszy ( chyba ) raz i zaciekawila mnie ta czesc. Lece czytac poprzednie.
    Rozdzial super, czekam na nexta
    I zapraszam do mnie www.raura-kinga-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega!
    Rozdział zarąbisty!!
    Całowali się!!
    Mega rozróba!!!
    Serio?W Paryżu???!!!!
    Co one znowu zrobiły i jakim cudem są w Paryżu!!??
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział ;D Czekam na next :) /Ania Truskawka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentuje, bo mi się podoba... Ten nieco smutny fragment iii to lizanie się ich było najlepsze, jak dla mnie, ale w końcu, co ja się liczę :'( Haha ... Dobra, nie bd zanudzać, wiesz, że ja wiem, że tt masz talent, więc ... No, ten teges... I co się do cholery stało Laurze?! Moja kuzynka mieszka w tej samej miejscowości, co ty i ma u mnie dług i jak mi nie powiesz, ona zadźga cię łopatą! Do napisania :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cud rozdział! Po prostu miód malina! Czekam na next kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale cudo!!!!
    A ta scena z Raurą.... ROSSSSSWALIŁA MNIE KOMPLETNIE!!!!!
    Genialna!!! A ten gif..... MRAU :P
    Liczę, że wenka wróci, a kolejny rozdział w szybkim czasie razem z nią :D
    Zapraszam też do mnie:
    raura.hate.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny, czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo, masz ogrooomny talent. Czekam na nexta :-). Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahaha i tyko na tyke chyba mnie stać! Hahaha Czekam na next! Haha<3 I z czego ja się śmieje? Aaaa wiem z głupoty chłopaków! Uuu ciekaw jestem co przeskrobały! Ale w Paryżu? Serio?

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio???? W Paryżu????? Co one przeskrobały????
    Kiss Raury <333
    Czekam niecierpliwie na nexta :)
    Olivia<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem szczerze ze kiedyś wchodziłam tu cześciej bo rozdziały były mniej bez sensu

    Teraz zaglądam ty naprawde zadko ale ten rozdział jest bardz dobry
    To znaczy ta rozmowa Rossa i Laury
    Nie chodzi nawet o pocałunek tylko ogólnie

    Moze skupisz sie na poważniejszych scenach?
    Dobrze ci wychodzą

    OdpowiedzUsuń
  12. dawaj nexta szybko

    OdpowiedzUsuń