poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 16

Vanessa wparowała do pokoju młodszej Marano niczym utęskniony Jake do swego Henryka. Przy tym wielokrotnie się obijając...przewracając meble po drodze ale mniejsza z tym.Ważne by jak najszybciej dobiec do celu.
- Wstawaj !!! Szybko ! Śpisz ? - krzyczała Vanessa .
 - Nie wiesz ...rozdaje pączki. Chcesz jednego ? - odpowiedziała zdenerwowana Laura.
 - Nie żartuj. Przecież widzę, że nie masz pączków. Do rzeczy. Mam nowinę.Ryd organizuje imprezę i my tam idziemy .Rozumiesz ?Ty też idziesz - powiedziała podekscytowana Vanessa szarpiąc Laurę na lewo i prawo.
- Nie chcę mi się...Weź się kobieto zlituj - Ziewnęła
- Niet ja się nie zgadzam ...Po pierwsze idziesz tam...po drugie idziesz tam ...po trzecie morda Felek !!!- Pokazała swoją Tośkę .Wciąż śpiąca dziewczyna kiwnęła lekko głową myśląc już nad ucieczką .Wyskoczyć przez okno teraz czy może na imprezie ?
- To super ! Fajnie, że nie musiałam cię przekonywać. Już dzwonię do Lynch'ów. Dziwne, że tak łatwo uległaś ....ja to już wymyślałam jaki szantaż emocjonalny ci tu zafunduje.Dobrze , że się zgodziłaś .Chociaż w sumie i tak byś poszła. - powiedziała Vanessa chowając swoją Tośkę do kieszeni spodni .Swoją drogą całkiem spora ta kieszeń.
 -  O nie, nie, nie, nie, NIET ! Nawet mowy nie ma, żebym z tym pacanem tyle czasu ... Grryy .. Nie wierzę, że to mówię, ale co ze szkołą ? - zapytała Laura, tonem tak dziwnym, tak bezradnym, tak ... złym jak nigdy dotąd.
 - Nic. Przecież jest plaga kretów w szkole. Wykopali tam chyba z kilkaset dołków. Szkoła jest zamknięta, przez najbliższe dwa tygodnie...Idziemy dzisiaj o 17 ...a teraz choć na śniadanie - Pisnęła po czym wybiegła z pokoju .
- Błagam niech mnie porwą kosmici!- Westchnęła brunetka i padła na poduszkę .
                                                                            ****
W tym samym czasie w domu Lynch'ów
-Wstawać jełopy...ŚNIADANIE !- krzyczała Rydel waląc w dzwon... Pierwszy o dziwo zszedł Rocky  ... w pidżamie z Little pony i spinkami na głowie.
 - Za dużo przeżyłam, by teraz się dziwić. Za dużo widziałam, jak na swój wiek... Ale dlaczego ja ? - Mruknęła do siebie. Gdy całe rodzeństwo wraz z Ell'em przywlokło swoje zwłoki do kuchni Rydel przemówiła .
- Mam super wieści ! Robimy dzisiaj imprezkę z okazji nowego, starego domu ! Lau i Van tez przyjdą ....zaczyna się o 5 ...
 - Rano ? - przerwał Rydel, Ell . Ona jednak go zignorowała i mówiła dalej.
 - Będzie super ...zrobimy jedzonko..potańczymy ...zatłukę jedną blondynę ... Jakieś pytania ? - zakończyła swój monolog. Nikt nawet nie przejął się zamiarem morderstwa ..było to u nich na porządku dziennym.
 - Jak tam będzie ta idiotka, to na pewno nie będę tam ja ! - powiedział obużony Ross.
  - Czyli żadnych pytań. Świetnie .Dzisiaj  my WSZYSCY o 5 wieczorem-Spojrzała na Ratliffa , który odetchnął z ulgą- To tyle. - powiedziała Rydel, kompletnie nie przejmując się młodszym bratem.
- Czy naprawdę musimy zapraszać to coś do naszego domu?- Mamrotał załamany Ross.
-To coś jest naszą przyjaciółką, która przyjęła nas do domu i nie zatłukła cię kiedy kradłeś jej wodę z kibla-Riker spojrzał na blondyna .
- Taaa pewnie...To już nie pamiętacie jak w nocy przywlekła swoje ciało do mojego pokoju i skleiła mi moją zacną pupę ..-Wzdrygnął się na samo wspomnienie.
- Ahhh te wspomnienia-Ryland wytarł pojedynczą łzę-Aż się wzruszyłem ..no po pacz toć to wzruszenie jest - Lamentował..
-YYyy a temu co tym razem?-Zapytał Ell
- Wciąż przeżywa śmierć swojej kanapki - Odpowiedziała Rydel i palnęła się w czoło.
- Tak samo jak ja śmierć Helenkowej Augustulowej-Pisnął Ross-O nie przypomniałem sobie...PRZYPOMNIAŁEM....o good- Wybiegł z płaczem pozostawiając po sobie jedynie dziórę w ścianie .
                                                                ***
- Słuchaj kobieto wychodzę do Ryd na minute ..dosłownie 3 minuty - Vanessa wrzeszczała do Laury z drugiego końca pokoju - No ...to za pół godziny będę -  Po czym wybyła z domu i tyle ją widziano. Wpełzła na posiadłość Lynch'ów .Dzwoniła...raz ,drugi...Następnie spokojnie zapukała ..Mówiąc spokojnie mam namyśli z dziką furią ..Na końcu spocona walnęła nogą w drzwi.To też nic nie pomogło.Zdesperowana postanowiła pójść do ogródka.Dostrzegła tam postać Rydel,która w skupieniu podlewała trawę.
-Co  robisz?-Zapytała czarnowłosa podchodząc do pracującej przyjaciółki.
-Trawę podlewam-Oznajmiła ze stoickim spokojem,jednak widząc dziwny wzrok towarzyszki dodała-A co mam kobieto podlewać?Moich braci czy basen?-Sarkazm czuć było na kilometr.
-Jak sobie chcesz-Van podniosła ręce w geście obrony i już chciała odejść.Zatrzymała ją przerażona Delly wskakująca z piskiem do basenu.Marano prędko podbiegła do blondynki.
-Co się stało?
-W tej trawie...zobaczyłam coś strasznego-Młoda Lynch jąkała się nie wiadomo czy to z zimna,czy ze strachu.
-No mów ..opowiadaj -Nalegała ciekawa czarnowłosa.
-W tej trawie widziałam czerwono-brązowo-zielono-żółtego,ośmiokończynowego PAJĄKA!-Wrzasnęła i cała przemoczona przytuliła się do koleżanki.
-Nie martw się -Zaczęła Van-Wyłaź z tego basenu.Podaj mi wąż ogrodowy !...idziemy go zgwałcić-Rozkazała wyjmując Rydel z wody.Uzbrojone podeszły niczym Jezus do krzyża rozglądając się za pająkiem,który chciał zabić Ryd.Roztrzęsione usłyszały jakiś podejrzany szelest.Zsikane ze strachu podeszły do krzaka bojąc się,że zobaczą małpiszona z ogórkiem w towarzystwie pajęczaka.Jednak po chwili ich oczom ukazał się Ross w krzaku ze zdjęciem kurczaka
-Co ty robisz w krzakach ze zdjęciem jakiegoś drobiu,debilu-Wrzasnęła Rydel patrząc z politowaniem na młodszego brata.
-Po pierwsze ...to nie jest zdjęcie byle jakiego drobiu ..tylko mego syna świętej pamięci,którego opłakuje,więc musiałem znaleźć sobie jakieś odludzone miejsce-Bulwersował się chłopak.Nagle Rydel z determinacją podeszła do blondyna i nie spodziewanie walnęła go z całej siły mokrym stanikiem.Nie pytajcie mnie kiedy go zdjęła!
- Zero zrozumienia ...ja tu cierpię,a ty takie coś ...Nie spodziewałem się tego po tobie ...Wszystko ale nie to . Zawiodłaś mnie...Foch forever- Ross spojrzał na zezłoszczoną dziewczynę...wykręcił się obrażony i opuścił to miejsce.Szedł teraz do baru za rogiem.Pogrążony w smutku miał chęć na samotność.Jednak wybrał się do zatłoczonego budynku.
-No wie pan... nie żył długo-Wyżalał się barmanowi ,popijając kolejnego łyka czegoś ,czego nazwy nawet nie znał.
-Przykro mi...Nie wyobrażam sobie gdybym to ja stracił swoje dziecko.Jeśli można spytać jak to się stało?-Zapytał ze współczuciem.
-Jakiś stary piernik upiek go na grillu i pożarł-To pytanie dobiło go już totalnie.Biedak wycierał łzy ,gdy zaskoczony barman wpatrywał się w chłopaka.
- Jezus ...kanibal.Jak można człowieka zjeść!!KANIBAL!!!
-Nie ...nie to człowiek nie był...To była kuraaa, hlip ...hlip-Stracił nad sobą panowanie i wyrył głową w blat.
                                                                 ***
Laura korzystając z tego,że była sama w domu zamknęła się w pokoju i usiadła na parapecie.Wyciągnęła żyletkę i myślała nad tym gdzie tym razem zapisać swoje uczucia.Na nadgarstku nie było już miejsca...nie mówiąc już o łydkach.Zostały jej jedynie uda.Podwinęła swoje leginsy i zatopiła ostrze w skórze.Czy czuła ból?Uodporniła się na to.Dlatego też z dnia na dzień jej nacięcia stawały się coraz głębsze.Czuła ukojenie....jakby to dawało jej spokój i nadzieje.Nadzieje na to,że już nie długo będzie dobrze...że już nie będzie musiała udawać...że wszystko jest z nią okey.To wspaniałe jak ludzie mogą ukryć swoje prawdziwe uczucia jedynie przez sztuczny uśmiech.Uroniła jedną łzę...nie z bólu jaki sobie teraz fundowała .Raz na jakiś czas musiała pozwolić na uwolnienie tych emocji,które dusiła w sobie każdego dnia.W tym momencie zdjęła maskę,którą nosi na co dzień.Może to co robi jest głupie..ale to pozwala jej na bycie w jakimś stopniu szczęśliwą.Była coraz bledsza...powoli upodabniała się do powietrza.Na swoje odbicie w lustrze nie mogła patrzeć.Wiedziała,że sama jest sobie winna..że sama doprowadziła się do takiego stanu.Wpadła w szał...zaczęła ranić się jak jakaś maszyna.Cięła się coraz mocniej ...w pewnym momencie syknęła z bólu.Zabolało.Objęła swoje nogi rękoma i schowała w nich głowę.Zaczęła cichutko płakać.Była teraz sama.Mogła zrobić to o czym marzyła.Jednak za bardzo bała się tego,że coś pójdzie nie tak..że nie pozbawi się życia...że ją uratują i będzie musiała tłumaczyć się z tego wszystkiego.Nie zniosła by tego. Tak  źle i  tak nie dobrze.Usłyszała jakiś szmer na balkonie. Pośpiesznie zakryła swoje rany i zeskoczyła z parapetu.Wyszła na balkon.
-O Julio...Ma Julio najdroższa..wyjdź do mnie Juliooo-Pijany Ross rzucał w szyby różnymi rzeczami.Zdziwiona Laura patrzyła się na niego i zastanawiała kiedy to blondyn spostrzegnie,że brunetka stoi na balkonie i wlepia w niego swoje ogromne oczęta.Zrobiła unik,gdyż nad jej głową przeleciał rzucony przez Ross'a kot.
- Kochana Juliooo...-Nawoływał coraz głośniej-No wyłaź Julka...
-Stoję tu od pięciu minut ty blond durnoto!- Wrzasnęła zdenerwowana-Po coś przywlekł tutaj swoje zwłoki?
-By udowodnić ci mą miłość najdroższa..Spójrz na mnie i powiedz kogo widzisz- Rozkazał gibiąc się na boki.
- Pijaka widzę-Odkrzyknęła znudzona.
-NIET-Za protestował-Widzisz mężczyznę,który walczy o ciebie-Powiedział dumny jak paw.
-Paszoł won...do domu idź i to natychmiast ...bo po policje zadzwonię,o!!
-NIET...ja będę tutaj stał i bronił twojego imienia ..dobrego...,o!!-Jak powiedział tak też zrobił.Zbulwersowana Laura wleciała do pokoju Vanessy i pożyczyła od niej Tośkę.Szybko zjawiła się przy pijanym Ross'ie.
- Powiedziałam do domu..bo zafunduje Ci darmową kastracje-Pisnęła wymachując siekierą przed twarzą blondyna.
- Kochaniee-Uchachany 18-latek rzucił się na dziewczynę- Tańczmy kongage...
- O Bożeno najświętsza...idz mi stąd...nie dotykaj mnie i won bo serio ci zaraz coś utnę -Lau była na skraju wytrzymałości.Nie znosiła jak ją ludzie przytulają...czy dotykają,a już tym bardziej ten pijany osobnik,którego darzyła nienawiścią...bardzo głęboką zresztą.
-Ale przecież lubiliśmy razem tańczyć kongage-Zawył smutny i ponownie przykleił się do brązowookiej.Odpychając od siebie klejące rączki chłopaka , wykręciła numer do Jake'a.
- Jake widzę cie u mnie za trzy minuty ...a i weź żelazko!-Wykrzyczała do telefonu.Już po chwili na środku ulicy można było zobaczyć pędzącego chłopaka ,a za nim jedynie obłoczek dymu.
-Stawiam się na rozkaz panie kapitanie-Zasalutował zmachany -Mam ci coś wyprasowaaać?-Zapytał wesoło podając jej przedmiot.
-Nie ma takiej potrzeby-Uśmiechnęła się do niego sztucznie,nadal walcząc z rozjuszonym blondynem.
- To po co kazałaś przynieść...?-Brunet w niewiedzy podrapał się po głowie.
- Po to...-Mówiąc to jednym zwinnym ruchem przywaliła Ross'owi żelazkiem w łepetynę.Biedak okręcił się i runął na ziemię jak długi. Zadowolona Laura otrzepała rączki po brudnej robocie i wraz z Jake'm zwróciła się w stronę domu.
- Czekaj nie możemy go tak zostawić-Pisnął.
-Masz racje...to by było podłe-Przytaknęła mu ...Po czym wróciła do umarlaka i chwyciła żelazko.
-Tak lepiej-Westchnął chłopak i razem z dziewczyną weszli do domu.
                                                                    ****
- Witam people...-Wrzasnął Rocky tak ,ze jego głos zatrząsł fundamentami domu.
-Czego się drzesz głąbie?..-Pisnęła Rydel-Kupiłeś to o co Cię prosiłam ?-Gdy brunet pokiwał twierdząco głową ,blondyna rzuciła się na torby z zakupami i już prawie była w kuchni.No właśnie,prawie.
-Ej no ...czekaj sister-Przypomniał o sobie.Dziewczyna niechętnie odwróciła się do brata -Look at me i powiedz co widzisz.
-Pajaca w gipsie i lamerskim fryzie?-Zapytała...Rocky odwrócił się poszukując człowieka ,którego opisywała Delly.
- Może mój Wacław za przyjaźni się z jego gipsem...myślisz,że to dobry pomysł?-Kręcił się w kółko...-No gdzie on jest? Blondynka widząc jak brat niczym pies goni swój ogon ,pacnęła się porządnie w czoło.
-Ogar dupę człowieku...mówiłam o tobie!
-Oh chyba czuje lekką urazę...a może to wzdęcia...Sam już nie wiem..no a więc wracając do sprawy czy nie wydaje Ci się ,że coś się we mnie zmieniło?-Zapytał z iskierką nadziei w oczkach.Dziewczyna obserwowała go chwile.
-Nope...wciąż ten sam idiota co zawsze.
-Co jest bladsze?-Riker zjawił się tuż koło siostry jak zwykle nie wiedząc o co chodzi.Słuch też mu już szwankuje-Uuu Rocky nowa fryzura?
-Nie-Oburzył się brunet-Przecież Edwardy mi nie odrosły jeszcze, no!-Zły tupnął nogą -Ohh really?Nikt nie widzi różnicy?-Pisnął zrozpaczony...Wtem do domu wparowała zdyszana Vanessa,przywalając o coś drzwiami.
-Ej co tak walnę...AAAAA...O Bożeno święta co wyście z nim zrobili?-Krzyknęła przerażona Marano widząc nie przytomnego Ross'a leżącego u stup Rocky'ego.
-BINGO bejb-Mrugnął 20-latek-Właśnie o to mi cały czas chodziło...ale z was nie wyedukowane cnotki-Zwrócił się do Rydel i Riker'a,którzy dopiero teraz zobaczyli blondyna.
-Ooo,a od kiedy on tam leży?-Zdziwił się 22 latek-Jakoś go nie zauważyłem!
-Kurczaczki,ja też nie...hmm a no właśnie ,a on żyje w ogóle?-Zapytała Ryd , a wzrok wszystkich przeniósł się na bezwładne ciało 18-latka.
-TAK -Pisnął Rocky-No raczej ..tak mi się wydaje-Zbliżył się do brata mrużąc lekko oczy-Chyba...nie wiem-Wyszeptał niepewnie.
-Moze zadzwonimy po pogotowie?-Wtrąciła się czarnowłosa.
-Odpada-Rydel machnęła ręką-Nie mam kasy na koncie !
-No tak...jak tu się dodzwonić do człowieka jak tu pieniędzy nie ma...ahhh life is brutal-Westchnął Rocky- A tak właściwie to dziwne,że leżał na środku ulicy zmasakrowany przez żelazko.
-O ! to stąd ten ślad na czole-Wykrzyknęła zdumiona blondynka-Jestem mądra-Zatrzebiotała rzęsami....zapadła cisza...wszyscy patrzyli się po sobie,wymieniając przeróżne spojrzenia.Minęło kilka sekund...Jednocześnie spojrzeli na nieprzytomnego Ross'a.
-Zróbmy z niego piniatę...nada się -Zasugerowała Van.. jednomyślnie kiwnęli głowami po czym rozeszli się ,zostawiając bezwładnego blondyna na podłodze.Jaka kochająca się rodzina!
                                                                       ****
Impreza trwała już od dwóch godzin...Jednak nie wyszła ona tak jakbyśmy chcieli..Gdy wszyscy się już poddali i stwierdzili,że bibka to katastrofa znikąd po schodach na saniach zjechał Rocky.W garniturze bez spodni.Z tyłu był worek z widocznym zapasem piw"Mocne".Z przodu zaprzęg prowadziła lama,na której siedział dumny Ell.
-Jestem Lynch..Rocky Lynch-Zaczął śmiertelnie poważnie

-KTO CHCE PIWO??
CISZA.Ale spokojnie tylko przez pierwsze pięć sekund.Potem tylko jedno wielki JA.Wataha rzuciła się na puszki z alkoholem...Natomiast Rocky i Ratliff poszli w jakieś ustronne miejsce ze swoją lamą.Ross dopiero co odzyskiwał przytomność...Rozmazany widok..lekko zdezorienotwany.Chciał wstać jednak zauważył,że został związany niczym świnia za ręce i nogi grubą liną przywieszoną do sufitu...Poczuł ogromny ból..Nieco się szoknął ale niedaleko zauważył Riker'a z kijem w rękach,który wymierzał bratu kolejny cios...Riker zawiedziony,że z 'piniaty'nie sypie się góra słodyczy rzucił kij za siebie i odbiegł obrażony.Ross potrząsnął łepetyną ...Spojrzał w lewo..paczy,a tam Laura przeskakująca nad liną strażacką zawiązaną na lampię.



-Na święte gumisie ..co się tutaj dzieje?-Wierzgał się...Nikt nie zwracał na niego uwagi.No może oprócz Rydel i Vanessy stojących nieopodal .
-Hmm jakbym była dobrą siostrą zapewne powinnam mu pomóc-Spojrzała na przyjaciółke.
-No zgodzę się z tobą w tej kwestii droga Lynch'ówno.
-Hihihi ...dobrze,że nie jestem-Zaśmiała się i wypiła łyk piwa-Ej..stara zaczynamy nasz plan zagłady?
-Jaki plan?...och kurczaczki zapomniało mi się...mogłabyś powtórzyć z łaski swojej-Van podrapała się po swojej czarnej czuprynie.Delly westchnęła ciężko.
-I jak ja mam z wami robić interesy-Załamała się -No cóż life is brutal...pamiętasz tego rudego chłopaka jak byłyśmy małe...No wiesz ten z piaskownicy...
-Ten któremu ukradłyśmy pączka i wmówiłyśmy,że jest adoptowany?-Zapytała sięgając pamięcią do tamtych czasów.
- Nieee...ten drugi!!
-Hmmm ten,który zabierał nam wszystkie zabawki i,którego później walnęłaś cegłą?
-No nie ...inny-Zaprzeczyła blondyna.
-O! a może ten,który gwałcił Rocky'ego i co żeśmy go później pod autobus chciały wrzucić..-Spytała z nadzieją.
-Ahh pamiętam..wtedy miałyśmy swoją pierwszą wizytę u psychologa-Wzruszyła się Ryd-Ale NIE..O innego mi chodzi!
- Oooo ,a może tego co wzięłyśmy go za zmutowanego agenta rządowego i dzwoniłyśmy do białego domu...Wciąż pamiętam minę Obamy!
-Nope...O Bożeno ile było tych rudzielców?...Anyway..miałam na myśli tego,którego tak zmanipulowałyśmy,żeby oddał nam swoje zabawki..pamiętasz?
-No tak...ale co to ma do rzeczy?-Rydel patrząc na zdziwioną minę Marano pacnęła się w czoło.
-Zmanipulujemy Rico i przeciągniemy go na swoją stronę, a wtedy nic nie stanie nam na przeszkodzie w unicestwieniu tej pizi mizi-Blondyna zaczęła niecnie pocierać rączki.
-To będzie raczej trudne boo...-Nie dokończyła,gdyż koło nich przebiegł wcześniej wspomniany brunet.Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami i ruszyły na niego.
-No witaj-Powiedziały w tym samym czasie.Jaki synchron.
-Ale jestem wkurzony..normalnie jestem nabuzowany emocjami takimi,że WOW.
-Mamy do ciebie pewną sprawę-Vanessa zignorowała wypowiedź towarzysza-Chodzi o Maddie-Gdy brunet usłyszał jej imię,szybko zakrył uszy rękoma i tupał nogami jak małe dziecko.
-Nie mówcie o niej jestem na nią fochnięty!
-Za co?-Zdziwiła się Ryd.
-No..spytałem się,która godzina,a ta powiedziała nie wiem-Fuknął-Trzeba mieć tupet...
-Czyli pomożesz nam ją zabić-Wypaliła radośnie młoda Lynch.Rico spojrzał się na nią dziwnie.
- Czemu od razu zabić...po prostu uszkodzić jej to i owo..-Uśmiechnęła się Van.
-Wchodzę w to-Podali sobie dłonie.
C.D.N

Witajcie miśki moje kochane...przybywam z nowym rozdziałem i UWAGA...nową nazwą.Od dzisiaj jestem Słodka Nunusia.Wiem,że dziwne,ale to przecież ja,wiec nie ma się co dziwić.Mam do Was jedno ważne pytanie.Czy moje rozdziały są za długie i Was nudzą? Bo jeśli tak napiszcie w komentarzu,a ja postaram się pisać krótsze.Mam nadzieje,że napiszecie..Zapraszam do czytania i KOMENTOWANIA.

Do napisania Słodka Nunusia :))



                                                         


12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!!
    Naprany Ross!!
    Ile dziewczyny tych chłopaków prawie zabiły?
    Biedny Ross musi tam wisieć.:-(
    Ross potajemnie kocha się w Lau!!
    Słuchajcie pijanego,bo wtedy prawdę Ci powie!!!
    Rozdziały są super i lepiej ich nie skracać o ile tak chcesz.
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste <3
    Ci Lynchowie to normalnie śmierć na 1000 sposobów :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Eee weź spitalaj, za krótkie, rozumiesz to, kudłata pało? Hihihi, uroczaa jaaa :-). Nie bd ci truć komplementami ... Nje chce mi sję. Powiem tylko, że boskie xD I cieszę się, że jest on dzisiaj :-). Ale kurde jtr sql ... :'( Dobra jest, może przeżyję.
    Czekam na coś romantycznego ... Nadal ...
    Dobra, czekam na nexta, do napisania, rozdział rozwala system, jak zwykle twoje rozdziały :-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział nie pisz krótszych twoje są idealne cieżko jest znaleść blog w którym rozdziały są takie długie ale naprawdę ciekawe a nie naciągane. Przy kazdym twoim rozdziale placzę ze śmiechu i kocham cie za to. Proszę o naprawęlaury i pogozenie z nią rossa. Zekam na next papatki

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :) Czekam na next. /Ania Truskawka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział genialny !!!!!!!!! Ooo !!!! Rosiu potajemnie się kocha w Lau hahaha wiedziałam !!!!!!!!! WIEDZIAŁAM !!!!!!
    Oj biedna Lau tak mi jej żal jak ona musi się męczyć BIEDACTWO !!!!!!
    Kiedy oni wreszcie odkryją co się dzieje z ich przyjaciółką no pozazdrościć tylko takich przyjaciół CZY ONI SĄ ŚLEPI CZY MOŻE GŁUPI ( obstawiam tą drugą opcję )
    Już współczuję Maddie ! Biedna oj ,biedna jeszcze nie wie co ją czeka !!!!!!!
    Jak dziewczyny coś wymyślą to już koniec !!!!!!!!!
    No nic rozdział ŚWIETNY a ja czekam na next !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział!!!
    Nie mogłam z Rossa jak pijany odgrywał scenę balkonową z Romea i Julii hahahahha <3
    Liczę na więcej RAURY!!! :D
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha ja nie moge! "Kochana Juliooo... No wyłaź Julka..." Haha i czemu mnie to rozwala? Ja nie mogę KOCHAM TWOJEGO BLOGA!!!!! Ross mnie chyba upił! Rocky z tym tekstem czy nie widzą co się w NIM zmieniło, a tu takie zaskoczenie Ross! Haha czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział ♡ ♥ ♡
    Nie mogłam z pijanego Rossa!! Haha Rossiu podkochuje się w Lau <333
    Czekam niecierpliwie na nexta :)
    Olivia<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! I zgodzę się z Lauren Coolness Lynchowie i Van=śmierć na 1000 sposobów. A Rossowi to chyba ślad po żelazku zostanie hehehe :)

    OdpowiedzUsuń